Zima w tym roku „daje nam w kość”. Wczoraj wyszłam na krótki
spacer i przy -11 °C myślałam, że policzki wraz z nosem lada moment mi odpadną.
„Nieubrana” buzia przy tak niskich temperaturach przeżywa istne piekło
(zakładając oczywiście, że piekło jest zamarznięte ;)). Dlatego też trzeba ją
chronić wszelkimi możliwymi sposobami, np. natłuszczając buzię przed wyjściem z
domu.
Idąc tym tropem, chcę podzielić się z Wami naszą sklepową
recepturą na „samorobiony krem na zimowe dni”. Mam nadzieję, że kremik sprawdzi
się u Was równie dobrze jak u mnie :)
Przygotowanie 50 g kremu na zimowe dni:
Sprzęt, który będzie potrzebny do przygotowania kremu:- naczynie, które wykorzystamy jako łaźnię wodną,
- dwie szklane zlewki 150 ml lub nawet 250 ml,
- szpatułka drewniana (lub bagietka, lub łyżeczko-szpatułka),
- komplet łyżeczek miarowych,
- pipeta Pasteura,
- opakowanie na krem.
Półprodukty:
- Cosmedia Sp 1 g (2% całości)
- Glyceryl Cocoate 2,5 g (5% całości)
- Gliceryna roślinna 2 g (4% całości)
- Konserwant naturalny 0,5 g (2% całości)
- Dowolnie wybrane oleje do 10 g (w naszym przypadku 20% całości – optymalnie 10% całości, czyli 5 g, ale można też dodać mniej olei, a więcej fazy wodnej, wtedy uzyskujemy krem bardziej lekki lub więcej olei i mniej fazy wodnej – i taką właśnie wersję robię ja, ponieważ podczas mroźnych dni oleje idealnie chronią buzię)
- Dowolnie wybrane substancje aktywne i witamina B5 (D-Pantenol) do 10 g (20% całości)
- Woda 23 g (destylowana lub demineralizowana)
Wykonanie:
- Do pierwszej szklanej zlewki dodajemy:
- Cosmedię SP – 1 g (ok. 0,5 ml, czyli szczyptę – takie małe wartości odmierzamy łyżeczką miarową)
- Glyceryl Cocoate – 2,5 g (1 ml glycerylu to 1,04 g, czyli 2,5 g to ok. 2,4 ml)
- Glicerynę roślinną – 2 g (1 ml gliceryny to 1,24 g, czyli 2 g to ok. 1,61 ml)
- Konserwant naturalny – 0,5 g (ok. 0,25 ml, czyli szczyptę)
- Dowolnie wybrane oleje (1 ml oleju to ok. 0,9 g, czyli 10 g olei to ok. 11 ml) – ja wybrałam olej: ze słodkich migdałów 3 g (3,3 ml), arganowy 2 g (2,2 ml), z pestek malin 3 g (3,3 ml) i z avocado 2 g (2,2 ml).
- Do drugiej szklanej zlewki dodajemy:
- Wodę – 23 g (23 ml), którą następnie lekko podgrzewamy (do około 40 °C) w łaźni wodnej (do większego naczynia nalewamy ciepłej wody i w nie wstawiamy szklaną zlewkę z odmierzoną wodą, warto zaopatrzyć się w specjalny termometr – np. spirytusowy, który służy do pomiaru temperatury świeżo zaparzonych herbat – żeby móc sprawdzić, czy woda ma już odpowiednią temperaturę).
- Wodę z drugiej zlewki przelewamy do pierwszej zlewki z odmierzonymi półproduktami. Intensywnie mieszamy drewnianą szpatułką aż do zgęstnienia. Jeśli uznamy, że nasza baza kremowa nie jest wystarczająco gęsta, możemy w osobnej zlewce rozrobić jeszcze troszkę cosmedii, pamiętając, że jej stężenie w kremie nie powinno przekroczyć 12%, i następnie dodać ją do bazy.
- Odstawiamy bazę do wystudzenia.
- Po wystudzeniu bazy dodajemy do niej dowolnie wybrane i odmierzone substancje aktywne oraz witaminę B5, w moim przypadku:
- witaminę B5 (D-Pantenol) – 30 kropel (około 2 ml),
- kwas hialuronowy wielkocząsteczkowy, roztwór 1%, żel (około 2 g, czyli około 1,8 ml),
- ekstrakty (odmierzamy na oko po około 3-4,5 ml – jednego dajemy więcej, drugiego mniej, pamiętając jednak, by nie przekroczyć zalecanego stężenia): z zielonej herbaty, z prawoślazu, z aloesu.
- Mieszamy aż do całkowitego połączenia się składników.
- Krem jest gotowy do użycia.
Możemy również zrobić więcej bazy kremowej i później
testować, dodając do niej różne substancje aktywne, zachowując jednak podane
proporcje.
Dlaczego ja wybrałam akurat takie oleje i substancje
aktywne? Decyzja była całkowicie subiektywna i zależna od obecnych potrzeb
mojej skóry.
Olej ze słodkich migdałów
zawiera dużo witamin (A, B2, E, D), działa nawilżająco, regenerująco i
łagodząco (moja skóra często po gwałtownych zmianach temperatury staje się
bardzo podrażniona, a olej ze słodkich migdałów idealnie łagodzi te
podrażnienia), odżywia i chroni skórę, a do tego dobrze się wchłania i nie
pozostawia na skórze tłustej warstwy, która później powodowałaby się „świecenie
się”.
Olej z pestek malin pobudza
regenerację skóry, wspomaga gojenie się ran oraz działa przeciwzaskórnikowo, poprawia
miękkości i gładkość skóry przy jednoczesnym zmniejszeniu utraty wody przez naskórek,
podobnie jak olej ze słodkich migdałów działa łagodząco, a do tego chroni skórę
przed szkodliwym promieniowaniem UV, a jak wiadomo – promieniowanie UVA działa
równie intensywnie zimą co latem, powodując tworzenie się zmarszczek. Ponadto
olej z pestek malin ma specyficzny, bardzo przeze mnie lubiany, zapach, który
później staje się zapachem przeważającym w kremie.
Olej arganowy jest bogato zaopatrzony w witaminę E, wspiera
naturalne mechanizmy obronne komórek człowieka, działa łagodząco, sprzyja
gojeniu się ran oaz pobudza krążenie krwi.
Olej
z avocado również może pochwalić się bogactwem witamin (A, B, E, H, K, PP),
działa antyzapalnie i łagodząco, ponadto zalecany jest szczególnie do
pielęgnacji skóry suchej (moja skóra zimą jest bardzo często sucha, co powoduje
z kolei irytujące swędzenie).
Jeśli chodzi o ekstrakty, to jestem ogromną fanką
ekstraktu z zielonej herbaty, po
prostu go uwielbiam, bo naprawdę czyni cuda na mojej twarzy. Co więcej,
uelastycznia skórę, działa na nią łagodząco i przeciwzapalnie.
Ekstrakt z aloesu z kolei działa
regenerująco, łagodząco, posiada silne właściwości nawilżające, które wpływają
na zwiększenie elastyczności i jędrności skóry, jednocześnie odbudowując jej
barierę lipidową. Doskonały do pielęgnacji skóry trądzikowej (czyli coś dla
mnie).
Ekstrakt z prawoślazu zmiękcza
i wygładza skórę, posiada właściwości przeciwzapalne, ochrania skórę przed
szkodliwym działaniem środowiska oraz powoduje jej regenerację, łagodzi
podrażnienia, dlatego też jest idealny dla skóry wrażliwej i skłonnej do
wszelkich podrażnień (czyli bardzo dobrze się sprawdza w przypadku mojej
skóry).
Do kremu dodałam jeszcze kwas
hialuronowy – bo jestem już w takim wieku, że powinnam przeciwdziałać
zmarszczkom, a kwas hialuronowy przecież wiąże wodę w naskórku i zapobiega
powstawaniu zmarszczek, nadaje skórze sprężystości i elastyczności, a do tego
wzmacnia jej właściwości ochronne – oraz witaminę B5, która zapobiega
nadmiernemu łuszczeniu się naskórka, ujędrnia, nawilża i uelastycznia skórę,
działa również łagodząco – łagodzi wszelkie podrażnienia i stany zapalne, a także
przyspiesza regenerację naskórka oraz gojenie się ran.
Taki skład kremu zapewnia mojej skórze doskonałą ochronę
przed zimnem i nagłymi zmianami temperatury, łagodzi ewentualne podrażnienia,
odżywia, regeneruje i ujędrnia moją skórę, sprawiając, że zima już nie jest
straszna dla mojej „nieubranej” buzi, do tego wcale a wcale mnie nie zapycha!
Dajcie znać, czy ta receptura także u Was się sprawdziła :)
For instance, assume a person is making $5 bets on each spin of the roulette wheel, and the wheel spins 50 occasions an hour. While the particular person betting may be be} winning some bets and dropping different bets, they're wagering $250 an hour. If the house edge performs out perfectly, 1xbet on the end of 4 hours of play, they lose $50, or 5% of $1,000—an quantity 10 occasions higher than they'd expected. So whereas craps moves at one hundred or so rolls per hour and blackjack about 60 hands per hour, roulette moves at a more stately tempo -- roughly forty five spins per hour.
OdpowiedzUsuń