Jak zadbać o swoją skórę zimą? Część II: na ratunek skórze całego ciała!

czwartek, 28 lutego 2013

6 komentarze
Może i termometry wskazują dodatnią temperaturę, ale nie dajcie się zwieść - zima jeszcze nie powiedziała swego ostatniego słowa. Na zewnątrz wciąż jest dość mroźno, a i wiatr nie daje za wygraną. Dlatego nie możemy zapominać o szczególnej pielęgnacji naszego ciała.

W zasadzie wszystkie zimowe zagrożenia negatywnie wpływające na skórę twarzy, o których pisałam w notce: "Jak zadbać o swoją skórę zimą? Część I: pielęgnacja twarzy", wpływają niekorzystnie również na skórę całego ciała, a o nim niestety w zimowe dni po prostu zapominamy. Chowamy je pod warstwami ubrania i wydaje się nam, że tam jest zupełnie bezpieczne i nic mu nie grozi. Spójrzmy prawdzie w oczy - zimą faworyzujemy buzię, smarując ją na potęgę kremami, olejkami i maskami. Tymczasem powinniśmy zadbać o każdy milimetr skóry ciała, ale tego nie robimy, za co należą nam się porządne cięgi (chociaż może jednak oszczędźmy nasze, już i tak poszkodowane, ciało ;)). 

Czy wiecie, że zimą nasza skóra jest nawet bardziej narażona na wysuszenie niż latem, ponieważ wilgotność powietrza w ogrzewanych do granic możliwości pomieszczeniach może spaść aż do 10 proc. (czasem nawet niżej)? Dzieje się tak zwłaszcza, gdy otwieramy okno i do maksymalnie ogrzanego pomieszczenia wpuszczamy mroźne powietrze, które przez duży skok temperatury traci swoją wilgotność. A jak myślicie, co dzieje się ze skórą naszego ciała, która przez większość czasu przebywa w tym niemal pozbawionym wilgotności pomieszczeniu? Otóż to, przesusza się biedaczysko. 

Oczywiście, latem skóra również ulega przesuszeniu, zwłaszcza po opalaniu, ale przecież wówczas dbamy o nią, smarujemy ją przed i po opalaniu przeróżnymi balsamami i olejkami z dużymi filtrami przeciwsłonecznymi oraz mocno nawilżającymi. Zimą natomiast całkowicie zapominamy, że w ogóle mamy skórę. W tajemniczy sposób staje się ona bytem odrębnych i niezależnym.

Do tego, jeśli w naszym otoczeniu znajdują się palacze - którzy nie chcąc narażać się na przemarznięcie, palą w domach - nasza skóra może zostać uszkodzona przez wolne rodniki, a co za tym idzie - straci resztki zapasów wilgoci.

No dobrze, przez całe dnie jednak nie przebywamy w zamkniętym pomieszczeniu, bo przecież zdarza nam się wyjść na dwór, a tam czyha już na nas bardzo niska temperatura. I wiecie, którą część ciała atakuje w pierwszej kolejności? Nie, wcale nie twarz i dłonie moi drodzy, bo te są chronione przez kremy i oleje. Otóż mroźne powietrze w pierwszej kolejności dociera do naszych nóg, ponieważ te przykryte są jedynie jedną warstwą spodni (no powiedzcie szczerze, kto z Was nosi rajstopy?;)). Dodajmy jeszcze, że spodnie zapewne są wełniane, a tego typu materiał może dodatkowo podrażnić naszą skórę.

Naskórek, próbując walczyć z tymi wszystkimi niekorzystnymi czynnikami, pogrubia się. Efektem tego jest szorstka, sucha, mało elastyczna, łuszcząca się i nieprzyjemna w dotyku skóra. 

Nie martwcie się jednak, przecież istnieje wyjście z każdej sytuacji - nawet tej najbardziej beznadziejnej ;) Po pierwsze, musimy sobie uświadomić, że skóra ciała również zimą wymaga odpowiedniej pielęgnacji. Po drugie, należy przystąpić krok po kroku do owej pielęgnacji.


Krok pierwszy - oczyszczanie skóry

Stosujmy takie żele po prysznic, które nie zawierają alkoholu, bo alkohol wysusza skórę i dodatkowo ją może podrażniać. Wybierzmy raczej preparat o właściwościach nawilżających - a nawet natłuszczających - i łagodzących.

Ze swojej strony polecam Wam żele (mydła) oparte na naszej bazie mydlanej.

Taka baza stanowi nowoczesny i ekologiczny produkt do codziennej higieny nie tylko ciała, ale i twarzy, a nawet włosów. Zawiera wyłącznie naturalne, bezpieczne substancje konserwujące, bez użycia parabenów i substancji zapachowych. Ma delikatny, naturalny zapach, dobrze się pieni, a co najważniejsze - nie podrażnia, ani nie wysusza skóry. 

Baza przeznaczona jest właśnie dla takiej skóry, która stanęła w szranki z zimą, czyli skóry wymagającej, skłonnej do podrażnień, delikatnej, suchej, chorej i problematycznej. Co więcej, baza nadaje się do higieny intymnej oraz po depilacji. 

Dzięki takiej gotowej bazie można skomponować własne mydło, bez konieczności grzania i przeprowadzenia skomplikowanych zabiegów. Stworzony kosmetyk z naszej bazy delikatnie myje, nawilża, wygładza, odżywia, chroni i regeneruje skórę.

Posiadamy dwa rodzaje bazy:
  • Bazę mydła roślinnego - naturalne mydło stworzone na podstawie bazy delikatnie myje oraz stanowi źródło odżywczych substancji dla skóry. Do takiej bazy dodajemy do 5 proc. ekstraktów i substancji aktywnych. Można ją wzbogacić także dodatkowo witaminami oraz nutami zapachowymi.
  • Oliwkową bazę mydlaną - naturalne mydło oliwkowe stworzone na podstawie bazy to produkt o nietuzinkowych właściwościach. Nadaje się przede wszystkim do higieny skóry wymagającej natłuszczenia (idealne więc na zimę!), skóry delikatnej, problematycznej, narażonej na częste i szkodliwe działanie detergentów. Po użyciu pozostawia skórę czystą, gładką i lekko natłuszczoną. Co więcej, po zastosowaniu mydła skóra nie wymaga użycia kremów czy balsamów (chociaż w zimie jednak radziłabym ją dodatkowo nawilżyć).
Jeśli natomiast nie macie czasu na własnoręczne tworzenie mydełek, polecam Wam gotowe zestawy, np. takie mydło roślinne zawierające ekstrakt z Szałwii muszkatołowej oraz hydromanil powoduje natychmiastowy wzrost poziomu nawilżenia skóry i pomaga w utrzymaniu go do 24 godzin od momentu aplikacji,. Z kolei mydło zawierające ekstrakt z aloesu lub ekstrakt z rumianku oraz kompleks morski z algami wykazuje silne działanie łagodzące, kojące, przeciwzapalne i regenerujące. Powoduje szybsze gojenie się ran i odbudowuje barierę lipidową skóry, a aloes dodatkowo nawilża.

 

Krok drugi - nawilżanie

Zimą absolutnie nie możemy zapominać o regularnych nawilżaniu naszej skóry. Najlepiej codziennie, po każdej kąpieli!

Skórę można nawilżać na trzy sposoby, stosując:
  • Masła - ponieważ doskonale natłuszczają, a tym samym chronią skórę przed mrozem. Do tego, posiadają szereg innych, niezwykle korzystnych dla skóry właściwości - są bogatym źródłem nasyconych i nienasyconych kwasów tłuszczowych, witamin i mikroelementów, a także drogocennych substancji aktywnych. Masłami najlepiej smarować się wieczorem, bo w nocy mamy mniej ubrań na sobie i masła wraz w cennymi składnikami lepiej wchłoną się.
  • Oleje, które nie muszą stanowić wyłącznie dodatku do balsamów, można je także stosować samodzielnie. Regenerują skórę, zabezpieczają ją przed nadmierną utratą wody, pielęgnują i odżywiają naskórek.





Oleje i masła warto dobierać, biorąc pod uwagę potrzeby skóry, wówczas najlepiej zostaną wykorzystane ich właściwości.



Krok trzeci - domowe SPA

Pisząc "domowe SPA", mam na myśli to, że przynajmniej raz na tydzień powinniśmy zafundować naszemu ciału coś więcej niż codzienne oczyszczanie czy nawilżanie.
  • Peeling ciała - skóra zimą jest przesuszona i łatwo się łuszczy, dlatego powinniśmy usuwać martwy naskórek, by przywrócić jej piękny wygląd. Tak samo jak w przypadku twarzy mamy dwa rodzaje peelingów do wyboru:
+ Peeling enzymatyczny, który jest przyjacielem gładkiej i czystej skóry. Martwe komórki złuszcza bardzo delikatnie. Drobinki zawarte w peelingach ziarnistych mogą podrażnić suchą i wrażliwą skórę, tymczasem peeling enzymatyczny działa inaczej – zawarte w nim enzymy rozpuszczają naskórek.

+ Peeling mechaniczny zawiera drobinki ścierające, usuwa martwe komórki naskórka z powierzchni skóry, złuszczając ją. Dzięki temu doskonale oczyszcza skórę oraz poprawia mikrokrążenie, przez co skóra ciała zyskuje zdrowy koloryt, staje się jaśniejsza, szybciej się regeneruje, wytwarzając nowe komórki. Regularne złuszczanie doskonale przygotowuje skórę do wchłaniania substancji zawartych w balsamach, masłach i olejach. Ze swojej strony gorąco Wam polecam gruboziarnisty peeling z pestek malin. Jest to peeling mechaniczny pozwalający usuwać martwe komórki oraz poprawić koloryt skóry, idealnie nadaje się do stosowania na ciało, ponieważ posiada grube ziarna (super masuje ciało). Po zastosowaniu peelingu skóra staje się gładka, jędrna i odświeżona. Peeling poprawia mikrokrążenie oraz dotlenia skórę i ułatwia usuwanie toksyn.
  • Glinki - nawilżają, ujędrniają, zwężają pory, redukują pajączki oraz cellulit, a także przyspieszają zabliźnianie się ran. Stosuje się je od wieków, chętnie używane są w uzdrowiskach, gabinetach kosmetycznych oraz odnowy biologicznej, ale można je stosować także samodzielnie, w domowym zaciszu, np. wsypując je do kąpieli.

  • Algi - można dodać je do kąpieli, co skutecznie odżywi i zrelaksuje skórę, lub zastosować jako maskę do ciała, która jest dealna jako serum pod rozgrzewającą glinkę czerwoną (wymieszać w proporcji 1:1 z wodą, nałożyć na ciało, po czym algi przykryć maską z glinki czerwonej, po 20 minutach całość zmyć). Algi są idealnym sposobem na zdrową i młodo wyglądającą skórę. Odpoczynek pod taką maską z alg to prawdziwa uczta dla suchej i wrażliwej skóry, ponieważ przywracają one skórze, nadwyrężonej codziennym stresem, moc regeneracji, właściwe nawodnienie i nawilżenie oraz zapobiegają procesom starzenia. Właściwości alg trudno przecenić – są bogate w potrzebne do prawidłowego funkcjonowania skóry aminokwasy, związki krzemu, wapnia, jodu oraz cenne mikroelementy. Zawarte w nich witaminy mają bardzo stabilną formę, co zapewnia ich silniejsze działanie. 


Efekty pielęgnacji ciała zimą będą widoczne także latem i latem będzie nam łatwiej o nie zadbać. Dlatego też nie zapominajmy, że skóra ciała podczas mroźnych dni wymaga szczególnej pielęgnacji. Ponadto pamiętajmy o dłoniach. Polecam Wam krem do rąk odżywczo-regenerujący z ekstraktem z rumianku, który przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji suchej i zniszczonej skóry dłoni. Doskonale nawilża i odżywia, nadaje dłoniom gładkości, elastyczności i miękkości. W skład kremu wchodzą: drogocenny olej karite, roślinny ekstrakt z rumianku, hydromanil oraz witamina B5 będąca podstawą zdrowej i odżywionej skóry.



Napiszcie proszę, jakie są Wasze sposoby na pielęgnację ciała zimą :)

Hu hu ha, hu hu ha nie taka zima zła! Przygotowanie maski łagodzącej krok po kroku

środa, 13 lutego 2013

7 komentarze
Zima powróciła. Troszkę mi nawet było smutno, jak z chodników zniknął śnieg. Lubię, jak jest tak biało za oknami, jakoś mi wtedy weselej na serduszku - może dlatego, że przestaje być tak straszliwie szaro. W każdym razie zima powróciła, a wraz z nią śnieg. Czuję się teraz dziwnie naładowana pozytywną energią i szczęśliwa, ale niestety moja buzia nie podziela tego entuzjazmu. Mroźne powietrze, nagłe zmiany temperatury, mocny wiatr i odkręcone prawie na maksa kaloryfery sprawiają, że moja twarz wygląda naprawdę strasznie - Stephen King na pewno z rozkoszą opisałby ją w jednej ze swych książek. Najgorsze jest ciągłe zaczerwienienie i swędzenie przeplatające się z pieczeniem. Istny koszmar!

Postanowiłam więc poszperać nieco po sklepowych półkach z nadzieją, że znajdę coś, co przywróci mojej buzi dawny - może nieidealny, ale "wyjściowy" - wygląd. Udało się - znalazłam gotowy, już dokładnie odmierzony zestaw do samodzielnego przygotowania maski łagodzącej.

 
Od razu zabrałam się za jej "ukręcenie". W woreczku znalazłam następujące składniki:
Składniki w każdym gotowym zestawie są już dokładnie odmierzone, więc wystarczyło je wszystkie połączyć, przy czym musiałam sobie jeszcze przygotować 15 g wody destylowanej lub demineralizowanej (ja odmierzyłam ją w zlewce, ale Wy możecie to zrobić za pomocą pipety, która znajduje się w zestawie).


Następnie wystarczyło zakasać rękawy i przystąpić do "ukręcenia" łagodzącego specyfiku:

  • Wyciągnęłam wszystkie składniki z woreczka i przygotowałam dodatkową wodę demineralizowaną oraz dwie szklane zlewki. Ułożyłam składniki i sprzęt tak, żeby wszystko leżało w zasięgu ręki i żeby można było wszystkie półprodukty od razu po kolei wlewać.

  • Do pierwszej zlewki dodałam po kolei następujące odmierzone już składniki: cosmedię, glyceryl cocoate, olej, glicerynę i konserwant.
 

Po czym wszystkie dodane składniki dokładnie wymieszałam.


  • W drugim naczyniu odmierzyłam wodę i podgrzałam ją w łaźni wodnej do temperatury około 50 °C. Wiem, że ciężko "tak na dotyk" określić, czy woda ma już właściwą temperaturę - sama miałam z tym problem, dlatego szczerze polecam zakup takiego termometru do sprawdzania temperatury herbaty. Jest to najczęściej urządzenie ekologiczne, spirytusowe, o zakresie temperatur 0-100 °C. Można go kupić w sklepach sprzedających yerba mate, czasami bywają także w sklepach z herbatami, ale z tego co wiem - rzadziej.


  • Następnie zalałam ciepłą wodą, tą którą wcześniej odmierzyłam i podgrzałam w łaźni wodnej, składniki wlane do pierwszej zlewki, po czym całość intensywnie wymieszałam aż do całkowitego połączenia się wszystkich składników.

  • Otrzymane mazidło odstawiłam do ostygnięcia. 
  • Po ostygnięciu do otrzymanej maski dodałam caresoft eco oraz ekstrakt z lukrecji i czarnego bzu. Całość znów dokładnie wymieszałam.
  • I na koniec na pudełeczko nakleiłam załączoną w zestawie naklejkę, przelałam do niego maskę i od razu ją wypróbowałam! :)
 


I jak moje wrażenia po użyciu maski? Powiem szczerze - rewelacja! Niech nie zrazi Was lekko brązowawy kolor - to przez caresoft, ale gwarantuję, że maska nie barwi skóry. Do tego doskonale radzi sobie z podrażnieniami i popękanymi naczynkami (zasługa ekstraktu z czarnego bzu), które w zimie często się zdarzają. W szybki sposób wycisza zaognioną i zaczerwienioną skórę (zasługa oleju ze słodkich migdałów), przywracając jej równowagę lipidową (zasługa caresoft). Co więcej, działa antyalergicznie i przeciwzapalnie (zasługa ekstraktu z lukrecji). Ponadto chroni skórę przed działaniem czynników zewnętrznych oraz wzmacnia jej naturalną barierę ochronną.

Maski w tym mroźnym okresie używam praktycznie codziennie, ale już widzę, że podrażnienia są rzadkością, więc pewnie zacznę ją stosować tylko dwa razy w tygodniu np. jako maskę pod maski algowe lub glinki i błota (zamiast serum). Jeśli chodzi o przechowywanie - jak używałam maski codziennie, to trzymałam ją w łazience, ale teraz - kiedy mam zamiar rzadziej jej używać - włożę ją do lodówki.

Mam nadzieję, że maska zadziała na Was równie łagodząco jak na mnie! :)

Baza bez gliceryny oraz promocja tygodnia

czwartek, 7 lutego 2013

2 komentarze
Kochani, miło mi poinformować, że biorąc pod uwagę Wasze sugestie i potrzeby, wprowadziliśmy do naszej oferty bazę kremową bez gliceryny!

Chciałabym także zachęcić Was do skorzystania z naszej promocji tygodnia, tym razem do wyboru albo na mleczko z jedwabiu, albo na mleczko owsiane.

 


Dodatkowo, wiem, że wielu z Was czekało na nową dostawę, dlatego informuję, że olej ze słodkich migdałów już dotarł, natomiast peeling enzymatyczny będzie w poniedziałek, ale już teraz można składać zamówienia :)